czwartek, 23 stycznia 2014

Hold on, Ms Daisy!

Przed wyjazdem na Kubę nasz największy problem, z którym nie mogłyśmy sobie same poradzić, stanowiła nie tyle sama Daisy, ile opieka nad nią. Bardzo zależało nam na tym, żeby zastać ją żywą po powrocie z wycieczki. Nic chyba tak człowiekowi nie potrafi zrujnować Świąt, jak śmierć bliskiej osoby, więc z całych sił, zupełnie egoistycznie chciałyśmy tego uniknąć. Ta miła staruszka stała się dla nas prawie członkiem rodziny, a i my dla niej, myślę, przez cały ten czas robiłyśmy więcej niż od biologicznej rodziny mogłaby oczekiwać. Miało nas nie być osiem dni - wystarczająco dużo, żeby rozwinęła się nowa odleżyna albo, co najmniej, kolejna infekcja w starej. Poproszona wcześniej o pomoc pielęgniarka, musiała niestety, z przyczyn osobistych odmówić. Brooke, która również w tym czasie wyjeżdżała, wzięła na siebie ciężar zorganizowania pomocy. Udało się lepiej niż wszyscy zakładali. Do domu na Święta przyjechała dziewczyna z ostatniego roku pielęgniarstwa, która w ramach treningu przed egzaminami praktycznymi, zgodziła się zająć Daisy do końca ferii. Cieszyłyśmy się, że wreszcie ktoś wykwalifikowany i zorientowany w tutejszych możliwościach będzie zmieniał te pioruńskie opatrunki. Shanika, bo tak jej właśnie było na imię (jedno z tych oryginalnych imion na „Sh” w stylu Shantisha i Shantira, które ciężko zapamiętać) okazała się bardzo kompetentna i troskliwa. Najbardziej nam się podobało jej spojrzenie na jamajski system służby zdrowia, które w zupełności pokrywało się z naszym. Ciekawe, tym bardziej, że z punktu widzenia „insidera”. Jej również nie mieściło się w głowie, jak zupełnie odwodniona staruszkę z zakażoną odleżyną wielkości talerza i głęboką na palec można wypisać do domu wprost w (nie)czułe (lewe) ręce rodziny. Kompetencje w zmienianiu opatrunków oczywiście nie były nabywane za darmo, z czego rodzina nie była zadowolona (Ale jak to? Ale lekarze byli przecież za darmo i opatrunki i wszystko za darmo i Oktenisept - nasz - za darmo? A teraz trzeba płacić? A czemu tak dużo? A jak długo? A lekarze to kiedy wracają? A czemu dopiero wtedy?), bo jak tu się cieszyć, gdy pielęgniarka chce za opiekę 30 dolarów dziennie, gdy miesięczny zasiłek dla starych i bezrobotnych wynosi 20… Smutna rzeczywistość. Ciężko ich oceniać, bo choć kochającą rodziną nie są i można by wiele zarzucić ich roszczeniowemu podejściu do nas, to jednak w dostatek nie opływają… Koniec końców, pieniądze jakoś się znalazły i pielęgniarka została, żeby nas wyręczyć. Ależ to była ulga, dla sumienia i dla pleców...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz