wtorek, 14 stycznia 2014

Schoolboy drama

Stroke Camp week okazał się lekki jeśli chodzi o przypadki medyczne. Oto, co do nas przyszło:
2 osoby z depresją
2 osoby z bezsennością
6 osób ze źle kontrolowana cukrzycą typu 2 
2 osoby z cukrzycą typu 1, kontrolowaną jeszcze gorzej
8 osób z nadciśnieniem tętniczym, w tym jedna kobieta karmiąca
2 osoby po udarach OUN
2 osoby z zapaleniem ucha środkowego
2 osoby z eczemą (najprawdopodobniej, bo na białej skórze jest znacznie łatwiej bawić się w dermatologa)

… jak widać, nieszczęścia zazwyczaj chodzą parami, niektóre, na szczęście, jeszcze pojedynczo:
1 zakażenie bakteryjne skóry
1 podagra
1 żółtaczka
1 chromanie przestankowe
3 dzieci: z nawracającymi infekcjami dróg oddechowych, z robakami i grzybicą skóry twarzy (ugh…)  
i 1 z zaparciem
Średnio co trzecia osoba skarżyła się na sinusa i czasami faktycznie wydawało nam się, że problem z zatokami był skargą prawdziwą, a nie wytworem wyobraźni. Nie zawsze wszystkiemu winna jest tu jazda samochodem z zimnym łokciem, coraz częściej dochodzimy do wniosku, że testy alergiczne mogłyby się przydać. Jedynym problemem są całkiem inne alergeny… Bo jak tu sprawdzić alergię na pyłek dajmy na to… palmy, papai, czy jamu. Pewnie nie reagują krzyżowo z topolą :).
"Pojedziemy teraz do człowieka po ciężkim urazie głowy wypisanego do domu z PEG i rurką tracheostomijną, zdyskwalifikowanego z dalszej rehabilitacji", powiedziała Brooke. "YYY, dobrze?" - odparłyśmy skonsternowane. "A, i nie martwcie się, nic się z nim nie dzieje, chcemy go tylko ocenić neurologicznie z Judy (profesorka z fizjo, wolontariuszka ze Stroke Campu), no wiesz, akurat mamy odpowiednią osobę". Pewnie, bardzo chętnie, na pewno się kiedyś przyda. Wyobrażałyśmy sobie co najmniej pięćdziesięcioletniego człowieka, bez jakiegokolwiek kontaktu z otoczeniem, prężącego się w łóżku, na które miał być skazany do końca życia. W końcu dyskwalifikacja to poważna sprawa, trzeba sobie zasłużyć na krzyżyk. Okazało się, ku naszemu zdziwieniu, że pacjentem jest siedemnastolatek, który ledwo przeżył wypadek na motorze (kask nie jest tu krzykiem mody, więc żaden szanujący się Jamajczyk go nie założy). Na początku wydawało się, że chłopak faktycznie jest w kiepskim stanie, bo zarzucany prośbami i poleceniami wykonania różnych czynności, mrugania oczami, pokazywania czy i gdzie boli, na nic nie reagował. Wtedy do akcji wkroczyła Judy.

Judy
"Nie możecie go tak męczyć, ludzie. Jego mózg działa teraz na zwolnionych obrotach i jest w stanie przetworzyć jedną informację na raz, im częściej i szybciej będziecie powtarzać polecenia, tym mniejsza jest szansa, że na któreś zareaguje". "Acha…", odpowiedzieli wszyscy zgodnym chórem. "Schoolboy" powiedziała powoli Judy, "słuchaj mnie uważnie… powiem ci teraz, co będziesz robił, dobrze?". I okazało się, że Schoolboy (ze wszystkich imion, które rzadko powtarzają się na Jamajce, bo rodzice maja niczym nie ograniczoną ułańską fantazję w nadawaniu ich, to było chyba najdziwniejsze) potrafi nie tylko spełniać całkiem skomplikowane polecenia, nie ma żadnych mimowolnych ruchów, ale nawet niemal samodzielnie siada. "A teraz cały chór wychodzi na zewnątrz! Dosyć widowiska, spróbujemy waszego kolegę wysłać na rehabilitację". Nie nauczyłyśmy się wtedy wiele, bo postanowiłyśmy opuścić dom wraz ze zmieszanym tłumem, żeby dodatkowo nie rozpraszać uwagi wystarczająco zdezorientowanego pacjenta. Cieszyłyśmy się tylko, że akurat tego dnia, akurat w tym tygodniu wystąpił taki szczęśliwy (w całym nieszczęściu) zbieg okoliczności i liczyłyśmy na to, że odpowiednia ocena i obowiązkowy referal (list błagalny do najwyższej instancji medycznej - szpitala) wystarczy, żeby dać chłopakowi jeszcze jedną szansę, na którą tak bardzo zasługiwał. System eliminacji jednostek jest tu brutalny. Przypomina czasem eugenikę w wydaniu spartańskim. Najsłabsze jednostki eliminuje się bez skrupułów, pozostawiając bez należytej opieki. Bull Savannah leży co prawda wysoko nad oceanem, ale nie ma niestety malowniczej skalnej półki, z której można by spychać co mniej przydatnych społecznie delikwentów. Wypisać do domu bez zaleceń, zmówić paciorek, zapomnieć. Który to już raz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz